niedziela, 2 grudnia 2007

Nowa czy używana?

Odpowiedź wcale nie jest oczywista.
Otóż akurat w przypadku chust używana zazwyczaj oznacza lepsza. Oczywiście warunkiem jest, że chusta była dobrze traktowana i nie ma dziur, plam, a ktoś o nią dbał i często prał, prasował, suszył w suszarce, robił hamak dla swoich dzieci. Wszystko po to, by chustę "złamać".
Spracowany materiał robi się cudownie miękki i przytulny, nowe chusty często mają w dotyku urok sztywnej narzuty na łóżko, ale odpowiednio potraktowane odwdzięczą się.
Gdybym wiedziała o tym kiedyś, pewnie nie pozbyłabym się tak ochoczo swoich Indio Rubinrot i Natur, które odstraszyły mnie szorstkością.

Chusty różnią się podatnością na zabiegi zmiękczające. Niektóre po dwóch praniach są przytulne, innym zajmuje to dłużej, ale za to efekty są powalające.
Ostatnio noszę moją córeczkę w cudownie miękkim Didymosie Indio Krokus, który kupiłam już mięciutki. Z kolei Indio Ziegel przyszedł do mnie nówka sztuka, dwa prania i suszenia i prasowanie 5 metrów szmaty zmieniły niewiele, więc pofrunął do mojej koleżanki na gościnne występy. Mam nadzieję, że intensywna eksploatacja wyjdzie tej chuście na dobre.
Dość ciężkie do złamania są chusty z konopią, Indio Hemp, akurat tą też kupiłam już "ulepszoną".
Na TBW podobną opinię mają Storchenwiege, moja Anna również cieszy na razie znajomą chustomamę. Jak idzie jej miękniecie ocenię w styczniu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ja mam Nati i wolalam, jak byla twarda. Jak ja po raz pierwszy wyjelam z paczki to super mi sie motalo, a teraz po 2 praniach i noszeniu synka ok. 2h dziennie krawedzie sie niestety rozciagnely, jak motam koale, to krawedzie sa luzne. Kombinuje, poprzez rozciaganie na ramionach, itd. ale i tak nie moge jej tak fajnie zamotac, jak na poczatku.
Mkoltun